Translate

wtorek, 24 maja 2011

Czas kończyć Panie Jones


Szkoda było patrzeć na leżącą, nieprzytomną legendę boksu. Niestety dla Roya Jonesa i dla jego fanów, przegrał on kolejną walkę, tym razem z obdarzonym dużą siłą Denisem Lebiedievem. Waga junior ciężka, czyli troszkę za duża jak na Jonesa, który nawet w walce o pas WBA wagi ciężkiej z Johnem Ruizem nie ważył 90 kg. Mimo, iż Roy Jones jr. walkę zaczął dobrze, bo Rosjanin był trochę spięty z faktu, że walczy(nie bójmy się tego słowa użyć) jednym z najlepszych pięściarzy w historii bez podziału na kategorie wagowe. Ale widać było jak na dłoni, że Amerykanin walczy jakby był na środkach nasennych, w porównaniu do pojedynków z przed paru laty. Kilka ładnych, szybkich akcji Roy Jones jr. zaprezentował, chwilami przypominając dawnego siebie. Jednak z biegiem lat stracił refleks i poczucie dystansu, czego efektem jest to, że bardzo łatwo było go trafić(Danny Green). Roy nigdy nie trzymał gardy bo nie musiał, za nim rywal wyprowadził cios on już go widział i się uchylał, a w pojedynku z Lebiedievem przyjmował dziesiątki ciosów, które niegdyś nie miały szans dojść.

No i ta dziewiąta runda, i chyba ostatni wielki błysk umiejętności genialnego Jonesa. Dwa szybkie ciosy z zaskoczenia i o mały włos walka nie skończyła się inaczej. Lebiediev zakołysał się, a Jones nie był wstanie go dopaść. Ale ja jako kibić Roya Jonesa jr. nie będę pamiętał kontrowersyjnego zachowania sędziego, który popełnił straszny bląd i nie przerwał walki w porę, ale ten błysk geniuszu w przedostatniej rundzie.

Paradoksalnie jednak ten nokaut może pomóc Jonesowi w podjęciu słusznej decyzji, czyli ostatecznym zakończeniu kariery. Bo gdyby przegrał na punkty po chwilami dobrej walce, to zapewne twierdził, że nadal może pokonać każdego i kontynuował karierę...choć nie wykluczone, że i tak będzie się chciał bić dalej, bo jest to sportowiec, bokser z krwi i kości.

I żadna porażka nie zmieni faktu, że Roy Jones Jr. jest wybitnym bokserem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz