Translate

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Andre Ward triumfuje z "Super Six"



To było do przewidzenia, szybki, niewygodny i posiadający duże umiejętności Andre Ward, wygrał na punkty z Carlem Frochem w finale turnieju Super Six. Zapewne wielu pojedynek się nie spodobał, gdyż był on zwyczajnie nudnawy, z małą ilością mocnych celnych ciosów, a z dużą ilością klinczów i przepychanek. Ale tak czasami bywa gdy spotykają się zawodnicy bardzo dobrzy, potrafiący się bronić i trudni to trafienia. Często bywa, że umiejętności + umiejętności = nudna walka. Ale przynajmniej poznaliśmy niemal bezdyskusyjnego mistrza wagi super średniej. Niemal, gdyż do pokonania został tylko Lucian Bute, bokser posiadający bardzo duże umiejętności i mogący pokonać Warda. Jednak trzeba się pogodzić, że Amerykanin swoimi walkami nie będzie zachwycać, niezbyt często nokautuje rywali, a styl walki ma mało widowiskowy. Choć na pewno z bokserami niżej klasy, pojedynki były by dużo ładniejsze, to Ward będzie bokserem nieefektownym ale efektywnym.

Mimo paru minusów turnieju, to trzeba oddać słuszność takiej inicjatywie, gdyby nie on, walk unifikacyjnych po między czołówką kategorii super średniej było by za pewn z dwie lub trzy, a tak co walka to dwóch znakomitych bokserów razem w ringu. Nie ma wątpliwości kto najgorzej wypadł i najwięcej stracił, oczywiście Arthur Abraham. Zaliczany na początku jako główny faworyt, wypadł wręcz mizernie na tle takich bokserów jak Andre Ward czy Carl Froch. Okazało się, że wszyscy się mylą co faktyczne siły Niemca, i tak kariera znalazła się na równi pochyłej(przynajmniej w tej chwili).

Nie wiem czy podobne turnieje w innych kategoriach wagowych są dobrym pomysłem, ale wiem, że walki między czołówką danej kategorii muszą się odbywać aby ludzie chcieli jeszcze oglądać boks. Dość kreowanych i sztucznych mistrzów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz